Karol Kłos – mój azyl

Kiedy wchodzi na boisko znika cały świat zewnętrzny. Jest on, piłka i drużyna. Siatkówka to jego azyl, w którym czuje się szczęśliwy. Karol Kłos w specjalnym wywiadzie dla SZLACHETNEJ PACZKI opowiada o wytrwałości i sile marzeń.

0
1935

Jakub Marczyński: Pamiętasz swój pierwszy trening?

Karol Kłos: Miałem wtedy piętnaście, może szesnaście lat. Zaprowadził mnie na niego nauczyciel w-fu. Pamiętam, że byłem w takich śmiesznych hawajskich spodenkach. I już jadąc tam myślałem sobie: co ci chłopcy potrafią, pewnie nie za dużo. Ale jak wszedłem na trening zdziwiłem się mocno.

Dlaczego?

Chłopaki trenowali ze sobą od kilku lat parę razy w tygodniu, byli zgraną ekipą. A moje początki były bardzo trudne. Mimo że miałem odpowiedni wzrost, mocno odbiegałem techniką – nie potrafiłem poprawnie wykonywać najprostszych ćwiczeń, więc koledzy się ze mnie śmiali. A ja zawsze porównywałem się do najlepszych, do których dużo mi brakowało. To był mój największy problem.

Skąd szesnastolatek bierze siły, by się nie poddawać, mimo że się z niego śmieją?

Bo ma marzenia. I one dają siłę. Ja zawsze marzyłem, żeby coś osiągnąć w sporcie. Od dziecka oglądałem sportowców, widziałem ich porażki, zwycięstwa i chciałem tak jak oni wygrać w wielkiej imprezie i stanąć na podium. I mimo że kilka marzeń już spełniłem, nadal je mam, każdy powinien je mieć. Bo to napędza, ja jestem tego najlepszym przykładem. Mimo że jestem chuchrem, ciężary mnie przygnitały, zrobiłem coś dużego w swoim życiu. A wiele osób już dawno postawiło na mnie krzyżyk.

To znaczy?

Siedziałem w Bełchatowie na ławce kilka sezonów i słyszałem głosy ”fajny ten Karol, ale chyba nie ma do tego głowy, nie wytrzymuje presji”. Ale człowiek to wytrzymuje, bo ciężko na to pracuje i wierzy w siebie. I ja jestem święcie przekonany, że jest to uniwersalna prawda.

Przypomina mi się, co ksiądz Jacek, założyciel Paczki, powiedział o biedzie: bieda nie polega na tym, że ma się mało, tylko, że ktoś mówi, że jesteś nikim. Słyszysz to po raz dziesiąty, po raz piętnasty, po raz dwudziesty i w pewnym momencie ten ciężar cię przygniata. Jak sobie z tym radzić?

To może dodawać jeszcze więcej motywacji. Mnie dodawało. Wiele razy słyszałem, że jestem nikim, że się nie nadaję. Kiedyś ktoś napisał mi, że jestem cienki jak siki. Takich komentarzy w naszym zawodzie słyszy się wiele. Ale przychodzi dzień, kiedy odnosisz sukces i wtedy jest cisza. Wtedy wszyscy cię kochają. A ty już nie pamiętsz o tych, którzy cię krytykowali, bo jesteś szczęśliwy.

A kiedy ktoś upada i nie znajduje w sobie siły na dalszą walkę?

Też upadałem. I nie miałem siły. Ale podnosiłem się, otrzepywałem i szedłem dalej. Jeżeli się nie poddajesz, jesteś nie do pokonania, naprawdę. Każdemu chciałbym powiedzieć, że zawsze jest wyjście, zawsze. Chociaż przytrafia się najgorsza sytuacja życiowa. Jeżeli ktoś bardzo chce i mimo upadków siedem razy w tygodniu, będzie się podnosił i będzie miał marzenia, będzie dążył do ich realizacji, to w końcu się uda. Ja w to głęboko wierzę, bo sam tego doświadczyłem. Dorównałem moim kolegom z pierwszych treningów i na mistrzostwach świata nie czułem się od nich gorszy, a grałem z najlepszymi na świecie. I dlatego nie rozumiem ludzi, którzy się poddają. Bo w moim życiu też nie było kolorowo, ale każde złe doświadczenie cały czas daje mi moc i energię, i taką złość wewnętrzną, która mnie napędza. Każdy musi w sobie coś takiego znaleźć, żeby iść do przodu.

Złość przekułeś na walkę o marzenia.

Tak, ona na pewno pomogła mi w realizacji tych marzeń. Był taki moment, że chciałem się oderwać od tego normalnego świata i tę możliwość dała mi siatkówka. Kiedyś trener powiedział mi, że każdy ma problemy, ale gdy przychodzisz na trening, gdy wchodzisz na boisko, one nie istnieją. Tu uwalniasz się od całego świata zewnętrznego i liczy się tylko radość z każdego odbicia piłki, udanego ataku. Niektórzy patrząc na mnie myślą sobie: „a co on wie o życiu?”. Trochę wiem o życiu. Dosyć wcześnie się dowiedziałem. I próbowałem uciekać, uciekać, aż w końcu znalazłem siatkówkę. Ale zamiast tracić energię na żal, złość, tą energię wyładowywałem na boisku.

Czyli siatkówka jest Twoim azylem, życiem?

Tak, życiem. Tamtego już nie ma. I myślę, że każdy kto ma trudności, problemy w życiu codziennym, powinien znaleźć sobie swój azyl, małą część świata w której czuje się dobrze, gdzie jest szczęśliwy. Gdy włoży w to trochę serca, to może go to doprowadzić do czegoś wielkiego.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ